Nie potrafię powiedzieć, że ten zespół wielbię(choć w historii muzyki i kontekście kulturowym jest niewątpliwie zasłużony), bo tak mówię tylko o zespołach u których lubię całą dyskografią, albo zdecydowaną większość, a tutaj tak nie jest - jestem fanem tylko niektórych płyt, a i nie każda mi odpowiada w całości. Chociaż ostatnio uświadomiłem sobie, że chyba tą naj naj płytą bez ani jednego zgrzytu jest
Led Zeppelin I - po prostu hit na hicie, każdy z nich łatwo wpada w ucho... trudno mi wymienić ulubiony kawałek bo tam w zasadzie niemal każdy podoba mi się jednakowo. Za to potrafię wymienić poszczególne ulubione momenty i tak np. najbardziej mi się podobają: ten narastający szum podczas akustycznego solo w "Babe' I'm Gonna Leave You", solo na harmonijce w "You Shook Me" czy kościelno-organowy wstęp w "Your Time Is Gonna Come". Czy wspomniałem, że to płyta bez ani jednego zgrzytu? No dobra, chyba jednak jest jeden - chodzi o taką instrumentalną miniaturkę na gitarze akustycznej, której tytułu niestety zapomniałem(a może to świadczy, że utwór nie jest wart zachodu?), a to właśnie ona jakoś mi specjalnie nie pasi. Znaczy nie jest zła, ale do tej płyty mi akurat nie pasuje. Bardziej bym ją widział na "trójce".
Niegdyś najbardziej lubiłem
Led Zeppelin II, ale... do czasu! Ponieważ jarałem się strasznie niedocenianym "What Is And What Should Never Be" ale po jakimś czasie zorientowałem się, że ja się jarałem tak naprawdę wersją z BBC, podczas gdy studyjna jest już taka jakby drętwa, ślamazarna... no inne tempo, inny rytm, inny klimat... zupełnie sprzeczne z tym co mi próbuje lecieć w głowie kiedy słucham tej wersji. Podobnie było z kawałkiem "Living Loving Maid". No i od tamtego czasu już do tej płyty aż tak nie fapuję i wydaje mi się być chyba najsłabszą z tych numerowanych. No oczywiście jest "Whole Lotta Love"(co często słyszę np. na koncertach Crystala), ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. A nie czekaj! Jest jeszcze przecież "Lemon Song"!
A no to w takim razie odwołuję to co pisałem że to najsłabsza numerowana płyta!
"
Trójka" jak na razie średnio do mnie przemawia, choć jest tam genialne "Immigrant Song" aczkolwiek to też wypada lepiej w sesji dla BBC. Jednak najdłużej musiałem dojrzewać do "
Czwórki"(ten proces trwa nadal), ale czuję, że to już tylko kwestia czasu aż mnie ten album w końcu złapie! "Schody do nieba"? Lubię, ale to strasznie przereklamowane już jest, więc raczej rzadko słucham.
Z "
Houses Of The Holy" wielbię "The Song Remains The Same", "Rain Song" i oczywiście "No Quarter". Z
Physical Graffitti - no nie będę oryginalny - "Kashmir" i już wiadomo o co chodzi!
Dobry przykład progresu ze strony Zeppów! Kolejna płytka to prostu "Achilles Last Stand" no i jeszcze "All My Love" z przedostatniej, którą kiedyś nawet polubiłem, ale już tak dawno nie słuchałem, że na chwilę obecną nie będę się o niej wypowiadał.
Do "Cody" z kolei nie wracam bo tam nie było chyba nic ciekawego.
No więc suma sumarum można powiedzieć, że jestem póki co fanem jednej płyty i jakichś pojedynczych kawałków z pozostałych, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni.