Ostatni album Queen, który miał gigantyczną promocję.
Promowany był w bardzo dobry sposób przez RMF FM (weekend z Queen podczas, którego odtworzono ten album - nawet utwór 13 !!! plus kilka innych utwór, których wówczas totalnie nie znałem np. Mad The Swine). Przed ukazaniem się albumu Heaven For Everyone w ciągu dnia było puszczane co godzinę ! A, że akurat byłem z rodzicami w trasie udało się kilka razy przesłuchać ten utwór. Byłem pod mega wrażeniem.
MTV również nie przeszło obojętnie obok tego albumu i również odbywał się weekend Queen i to nie jak teraz przez 2 godziny dziennie puszczają teledyski tylko praktycznie przez cały dzień. Nie zapomnę jak praktycznie przez cały dzień siedziałem przed TV nikogo nie dopuszczając do pilota
Myślę, że dla kogoś kto zaczął słuchać Queen krótko przed/po śmierci Freddiego,a był zbyt młody by ogarnąć cały temat Queen album był czymś niezwykłym. Przynajmniej ja to tak pamiętam jak było w moim przypadku.
Każdy utwór był nowy, niesamowity, pełny magii ... dosłowny odlot. Teraz w dobie internetu, wielu stronom poświęconych zespołowi wiadomo, że jest to składanka, ale wówczas w 1995 młody Karolina postrzegał inaczej świat i ten album.
Wg. mnie album muzycznie jest jednym z najlepszych zarejestrowanych przez Queen. To co z materiałem uczynili Brian, Roger i John jest czymś niesamowitym.
Ze zwykłego demo It's A Beautiful Day delikatnie wprowadzili nas w nastrój albumu i przy tym samym utworze zamknęli go, ale z rockowym pazurem. Chcieli chyba pokazać, że jeszcze potrafią nagrać coś rockowego, a nie popowego.
Made In Heaven - uwielbiam to perkusyjno - gitarowe intro. Fajne jest też przejście wokalu Freddiego w solo Briana.
Let Me Live - jeden z moich ulubionych utworów Queen. Nawiązuje do starego Queen z lat 70. Mamy tu gospel jak w Somebody To Love, trzech wokalistów, piękne solo oraz fajne przejścia perkusyjne Rogera.
Mother Love - ach ten środek zaśpiewany przez Freddiego. Dopiero kiedy dowiedziałem się, że był to ostatni, w którym Mercury śpiewał zacząłem doceniać całą kompozycję. Nigdy nie podobał mi się tylko ten bachor na końcu.
My Life Has Been Saved - fajny pop, ale gdy po latach poznałem oryginał uznałem ten drugi za zdecydowanie lepszy pop. Wersja na MIH jest spoko, bo świeża i nieco inna, ale nic szczególnego.
I Was Born To Love You - jedyny rocker z prawdziwego zdarzenia. Totalna przepaść w porównaniu z oryginałem z 1985. Super przerobiony. Kolejna fajna solówka.
Heaven For Everyone - uwielbiam ten kawałek w wykonaniu Queen. Chyba głównie dlatego, że byłem zachwycony w 1995 r., że Queen wydało nowy utwór i cały czas go katowali w radio i w MTV. Do teraz zastanawiam się dlaczego chórki robił sam Brian, skoro jest spod pióra Rogera. Kolejna miła solówka. Wersja The Cross jak w przypadku IWBTL jest totalnie inną bajką.
Too Much Love WIll Kill You - jakoś nigdy do końca nie byłem przekonany do tego utworu. Jest w nim spokój jak i kopnięcie przy refrenie, fajnie brzmiący wokal jak i solówka, ale często przełączałem ten utwór by dojść do ...
... You Don't Fool Me. Kiedy słucham wersji instrumentalnej to praktycznie nic się nie dzieje w tym utworze, ale kiedy przychodzi solówka jest prawdziwe niebo. Moim zdaniem najlepsze solo jakie Brian zagrał w Queen. Kiedy dorzucę wokal Fredka i chórki Rogera jest na prawdę fajnie.
A Winter's Tale - cudowna ballada z pięknym wokalem, muzyką, chórkami i ... solówką. Uwielbiam.
13 Utwór ... cały czas uważam go za przedstawienie wędrówki duszy Freddiego z tego świata gdzieś tam ... do nieba. Do teraz powoduje podskok w momencie pojawienia się instrumentów perkusyjnych.
Ogólnie płyta bardzo dobra. Co prawda jedyny tak popowy i przesłodzony album Queen, ale patrząc w jakich warunkach powstawał jest to dla mnie godne pożegnanie Freddiego. Oby zapowiadany przez BM tzw. MIH II był choć w połowie tak dobry jak ten album.
Ocena: 6