PULPJakbym tak usłyszał w radio którąś z tych piosenek - całkiem fajna odskocznia od pięknych gitar, wzniosłych klawiszy i powalających wokaliz. Gdy przychodzi tego słuchać jako wydawnictwo, jako całość ... coś zgrzyta. Ciężko to gdzieś przyporządkować. Jak to pięknie określił Maciej... zdecydowanie ta płyta jest poza strefą komfortu. Nie tego szukam i nie tym się "jaram".
Już przy drugiej piosence dochodzi do świadomości przeczucie, że nic ciekawego już się nie wydarzy. Wtórność i powtarzalność która gdzie indziej się wskazana - tu jakby nie do końca. Bo i tym chyba się charakteryzuje pop, disco czy coś w tym stylu. Nie o całe wydawnictwo chodzi. Przynajmniej nie mi.
Szkoda tylko, że tego podstawowego założenia czyli przebojowości tu nie ma. Miało wyjść dojrzale i z zamysłem a wyszło nierówno, bez jakiegoś punktu wspólnego. Momentami brzmią jak A-ha gdy tym coś nie wychodziło. Nie jestem oczywiście ich znawcą ale ...
Jedna piosenka od drugiej właściwie się nie różnią. Mam za sobą przesłuch tej płyty tak przynajmniej z 10 razy a jedyne co pozostało to to, że jest równie bezpłciowa jak nowy Gilmour.
Nie będę się silić na więcej. Płyta jest słaba, nie dla mnie, nie w moim stylu. Mocne 2/10
SOL INVICTUSUsłyszałem pierwsze dźwięki - to będzie hit! Niestety w miarę trwania płyty trochę klimatu uleciało, niemniej jednak dalej jest dobrze. Okładka wygrywa w przedbiegach z wszystkimi które do tej pory można było zobaczyć. I Wokal!!! Chyba już mi się znudziły gładkie i piękne barwy głosu wokalistów i wokalistek. Jakaś odskocznia jest mile widziana. Facet wprowadza ciekawy klimat, a w połączeniu z tłem jakie tworzą instrumenty - były zadatki na album wybitny. Niewiele im zabrakło.
Ogólnie ostatnimi czasy właściwie nie poznaję niczego co by mnie w jakiś sposób porwało. To jest jeden z tych wyjątków. W końcu nie o Dream Theatre tu chodzi i o to jak szybkie ma się palce. Ktoś zauważył, że można znaleźć wspólny mianownik pomiędzy Sol Invictus i Midlake. Spokojna, dumnie krocząca płyta z fantastycznym tłem. Tylko w miarę trwania albumu wokal trochę jednak się gryzie. Zbyt jednostajnie. Przydałaby się jakaś nawet jedna piosenka która zburzyłaby ten "porządek". Niby czymś takim jest Fall Like Rain ale szybko kończy się to ożywienie.
Fajne połączenie jakiegoś folku, muzyki klasycznej i muzyki do Heroesów III. Niestety płyt tak dobrze się zapowiadających jest na pęczki. Takie 7/10. Z tym że płyta ta na pewno zyskuje czy to w zimie czy to w trakcie deszczowej jesieni. A jak wiemy nie było możliwości przesłuchać tej płyty w takich okolicznościach przyrody. Na pewno będę wracać a to już naprawdę dużo
STEELY DANNie tego się spodziewałem po lookaug. Ale jestem jak najbardziej pozytywnie zaskoczony. Idealnie pasuje do zestawu w którym jest Abba, Boney M i inni tacy. Fajna luzacka płyta. Dokładnie tego czasami się szuka gdy ma się już dość słuchania Marillion i Floydów. Nic specjalnie nie zapada w pamięci bo i nie o to w tej płycie chodzi. Jest spójna a to już naprawdę bardzo dużo. Stały poziom przez jej trwanie. Wyróżnia się wokal, chórki i tego typu rzeczy. Pięknie komponują się z muzyką która toczy się w tle. Momentami kojarzą mi się z Queen, ale to bardzo luźne skojarzenia. Nie ma co tu więcej dodać. Ot dobry album na rozluźnienie w trakcie sobotniego popołudnia.
Zapomniałem o ocenie. 7/10
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I o to mi chodziło. Czuję się w pełni usatysfakcjonowany poziomem płyt do tej pory. Coś zupełnie nowego, z rejonów w które prawdopodobnie bym nigdy nie zawędrował. A to, że czasem trafi się jakaś obsuwa? A jakie to ma znaczenie? Walczymy dalej i proszę mi tu z defetyzmem nie wchodzić.