przez NAR » 24 maja 2015, o 13:53
na zajęcia na uczelni miałem wyjątkowo głupie zadanie - w sposób zwięzły opisać jeden dzień kampanii prezydenckiej, któregoś z kandydatów. Skoro i tak musiałem na to zmarnować swój czas, to postanowiłem zachować swoje wypociny dla potomnych:
"Mimo iż formalne kompetencje Prezydenta RP są dość ograniczone, to jest to bez wątpienia najbardziej prestiżowe stanowisko w Polsce. Wybrany w powszechnych wyborach ma ogromny mandat zaufania od obywateli, a oprócz tego dysponuje również szeregiem prerogatyw nieoficjalnych. Przy odpowiednich zdolnościach i układzie sił w parlamencie może być najważniejszą osobą w państwie (czego przykładem może być prezydentura Aleksandra Kwaśniewskiego). Nic więc dziwnego, że im bliżej końca ogólnonarodowej histerii zwanej kampanią wyborczą kandydaci wdają się w coraz ostrzejsze dyskusje, a spory z dnia na dzień mają charakter coraz częściej emocjonalny, a nie merytoryczny. Najlepszym przykładem zaostrzenia się walki będzie zestawienie pierwszej debaty, utrzymanej w znacznej mierze w konwencji kabaretu, z drugim starciem kandydatów, gdzie obok wątków humorystycznych mogliśmy zaobserwować cały wachlarz argumentów ad personam. Być może ta zmiana była jednak spowodowana po prostu absencją w pierwszej debacie jednego z dwóch głównych kandydatów do fotela prezydenckiego. Nie mniej owy narastający konflikt jest jeszcze bardziej widoczny w codziennych relacjach wybitnie niezależnych stacji telewizyjnych, które poczuły potrzebę relacjonowania każdej sekundy z życia zarówno prezydenta Komorowskiego jak i posła Dudy. Mobilizacja obu sztabów sięgnęła zenitu. Po jednej stronie zaangażowały się największe sławy i celebryci III RP na czele z Otylią Jędrzejczak, Krystyną Jandą, Dariuszem Michalczewskim, ale i tuzami polityki jak choćby Andrzej Olechowski, Jerzy Buzek, czy Aleksander Kwaśniewski (który był łaskaw poratować tonącego prezydenta czułym zapewnieniem, że świeckiej pamięci generał Jaruzelski z pewnością by na niego głosował, gdyby żył). Po drugiej stronie takiej plejady gwiazd co prawda nie ma, ale Andrzejowi Dudzie udało się przynajmniej zakamuflować na dłuższy czas Antoniego Macierewicza oraz Joachima Brudzińskiego, co również niewątpliwym sukcesem jest.
Wspominam o powyższych autorytetach, gdyż chciałem omówić wizytę prezydenta Komorowskiego w programie Jakuba Wojewódzkiego z niezależnej stacji TVN (osoby którą właśnie możemy spokojnie zakwalifikować zarówno do celebrytów jak i niezawisłych autorytetów). Talk-show jest utrzymany w nieformalnej konwencji i widać było, że prezydent Komorowski (ubrany elegancko lecz np. bez krawata) stara się wpasować w charakter programu. Mimo iż prowadzący starał się nie okazywać swoich sympatii politycznych i zachować jak największą bezstronność, to niestety nie udało mu się uniknąć kilku ciepłych słów pod adresem Bronisława Komorowskiego.
Jak wiadomo, największym zwycięzcą I tury był Paweł Kukiz (być może obok Grzegorza Brauna, który z osoby zupełnie nieznanej uzyskał– przynajmniej w Internecie - niemal status legendy) i to o poparcie jego elektoratu toczyła się walka Andrzeja Dudy popieranego przez PiS i bezpartyjnego prezydenta wszystkich Polaków. Dlatego też Bronisław Komorowski w programie Jakuba Wojewódzkiego starał się adresować swoje wypowiedzi głównie do młodych ludzi. Jednym z takich momentów było zwierzenie się prezydenta z tego, że ma duszę buntownika. Przy okazji powołał się na autorytet w postaci kanclerza Bismarcka co z pewnością przekona tych wyborców, którzy są niezdecydowani na kogo powinni oddać głos w najbliższą niedzielę. Kontynuując ten wątek zasugerował, że gdyby miał dzisiaj 20 lat to zapewne sam by głosował w pierwszej turze na Pawła Kukiza (swoją drogą musiało się zrobić miło panu Jakubowi jak to usłyszał, przecież całkiem przypadkiem przed I turą zachęcał by głosować właśnie na Pawła Kukiza), nie powinno to jednak dziwić skoro jego ulubionym zespołem muzycznym są Piersi.
Korzystając z luźnej atmosfery spotkania pan prezydent mógł sprostować i wytłumaczyć się z kilku swoich potknięć w ostatnim czasie (w tym z tzw. suflerki), a jednocześnie w sposób dowcipny i nieco rubaszny utrzeć nosa konkurentowi wspominając mimochodem, że nikt mu nigdy nie podpowiadał kiedy ma pocałować żonę. Owy ton został później podtrzymany przezabawną rozmową o snach pana prezydenta; snach o Magdalenie Ogórek, jak łatwo się domyślić pytanie miało podtekst seksualny, ale pan Komorowski wybrnął z tego zadania z klasą, a jednocześnie lekką swadą co wywołało ogólną falę zadowolenia na sali. Widać, że prezydent świetnie się czuje w tłumie normalnych ludzi. Wyraźnie widać, że sztabowcy powinni go wypuścić w trasę jeszcze przed pierwszą turą.
W programie zostały poruszone jednak i kwestie poważne o znaczeniu egzystencjalnym i moralnych, które wpłyną na losy naszego państwa. Mam na myśli rzecz jasne kwestię marihuany używanej w celach leczniczych. Prezydent Komorowski jednoznacznie odciął się od średniowiecza i zapewnił, że nie widzi problemu w takim zastosowaniu. Z pewnością było to mistrzowskie zagranie z punktu widzenia PR-u – jak wiadomo w Polsce olbrzymi procent wyborców niezdecydowanych ma problemy zdrowotne, które jedynie marihuana może rozwiązać.
Podsumowując, Polacy zobaczyli w prezydencie we wtorek normalnego człowieka, który też się potyka, też błądzi, ale również się śmieje i chce dobrze. Być może elektoratowi Pawła Kukiza to wystarczy w najbliższą niedzielę. "
ps. jak dobrze, że już niedługo ta cała gównoburza się skończy.
.
.