Obejrzałem dzisiaj i jedno jestem w stanie przyznać - Adam poprawił się względem 2012 r., przede wszystkim wokalnie, ale także wizualnie, jak i ruchowo (chociaż na "regularnych" koncertach cyrk jest jeszcze większy, niż kiedyś, więc pochwały dotyczą w zasadzie tego jednego koncertu). Niemniej jednak nadal nie jestem w stanie go znieść jako wokalisty i frontmana.
Doskonale rozumiem, że nie każdemu leżał Paul, ale z nim poniekąd jednak odpadała kwestia porównywania - Rodgers ma własne "zaplecze", wiadomo, iż jest wokalistą blues rockowym, który inspirację czerpał od takich artystów jak Otis Redding i że w związku z tym na pewno będzie interpretował utwory Queen w inny sposób, że będzie chciał na nich odcisnąć swoje piętno. Mogło się to podobać lub nie, ale nie było tam aż takiego porównywania, jak przy Adamie, który ewidentnie inspiruje się wąsaczem. Nie twierdzę, że to źle, ale łatwiej przy tym o ataki... o zachwyty zresztą również
.