NAJLEPSZE PŁYTY - EDYCJA V - 1972

[Faraday]

1. The Velvet Underground & Nico - The Velvet Underground & Nico
2. The Doors - The Doors
3. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced
4. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
5. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
6. The Doors - Strange Days
7. The Beatles - Magical Mystery Tour
8. The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold as Love
9. Cream - Disraeli Gears
10. The Moody Blues - Days of Future Passed

that's what i'm talking about, chociaż ciągle sporo niepoznanych klasyków w tym roczniku

[MCwalter01]

1. The Velvet Underground & Nico - The Velvet Underground & Nico - nie mogło być inaczej. Dzieło bez wątpienia wyjątkowe. Miałem sporą frajdę pokazując kumplowi z roku ten album i obserwując jego reakcję. Mój faworyt: Venus In Furs.
2. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band - tak, kamień milowy w historii rocka. Chociaż ja wyżej cenię "Abbey Road" tego samego zespołu. Mój faworyt: A Day In The Life.
3. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced - biorę pod uwagę oryginalne wydanie, rozpoczynające się od Foxy Lady. Niesamowitą moc ma ten album. Mój faworyt: Manic Depression.
4. Cream - Disraeli Gears - album głównie kojarzony z wiadomym utworem. Pół godziny fantastycznego blues rockowego grania. Mój faworyt: Strange Brew.
5. The Doors - The Doors - kolejny fantastyczny debiut na mojej liście. Mój faworyt: The End.
6. The Jimi Hendrix Experience - Axis: Bold As Love - nie robi takiego wrażenia jak debiut. Mniej szaleństwa i trochę mniej wybitnych kawałków, ale za to więcej Reddinga i Mitchella. Mój faworyt: Little Wing.
7. The Beatles - Magical Mystery Tour - mnóstwo znakomitej muzyki. Odjechana strona A. Mój faworyt: Strawberry Fields Forever.
8. The Moody Blues - Days Of Future Passed - wspaniały concept album. Jeden z pierwszych przykładów łączenia rocka z muzyką symfoniczną. Mój faworyt: The Night: Nights In White Satin.
9. The Doors - Strange Days - czyli pierwszy album Doorsów z żywym basistą. Mój faworyt: Strange Days.
10. Love - Forever Changes - lekkość połączona z psychodelą. Słychać echa The Byrds. Mój faworyt: Alone Again Or.

[manwerty]

11.Jimi Hendrix - Are you Experienced?
12.Bob Dylan - John Wesley Harding
13.The Who - The Who Sell Out
14.Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
15.Miles Davis - Sorcerer
16.Jimi Hendrix - Axis : Bold as Love


1.Leonard Cohen - Songs of Leonard Cohen
2.The Beatles - Magical Mystery Tour
3.The Doors - The Doors
4.The Velvet Underground & Nico - The Velvet Underground & Nico
5.Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego
6.The Doors - Strange Days
7.The Beatles - Sgt.Pepper's Lonely Hearts Club Band
Ten gorszy z beatlesowych odjazdów z tego roku.
8.Miles Davis - Miles Smiles
9.Procol Harum - Procol Harum
Najładniej wymówione fandango jakie znam.
10.Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn
Barrett, pls.

[whoatemydinner]

03. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band - 65
04. The Doors - Strange Days - 60
05. The Beatles - Magical Mystery Tour - 52
06. Pink Floyd - The Piper at the Gates of Dawn - 48
07. Leonard Cohen - Songs of Leonard Cohen - 34
**. The Jimi Hendrix Experience - Are You Experienced? - 34
09. Ewa Demarczyk - Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego - 24
10. The Jimi Hendrix Expierience - Axis: Bold As Love - 15

11. Cream - Disraeli Gears - 12
12. Nina Simone - High Priestess of Soul - 11
13. Gustav Mahler - Das Lied von der Erde (New Philharmonia Orchestra / Philharmonia Orchestra / Otto Klemperer) - 8
14. Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat - 7
15. John Coltrane - Kulu Sé Mama - 5
**. Nina Simone - Sings the Blues - 5
17. Aretha Franklin - I Never Loved a Man the Way I Love You - 4
**. Captain Beefheart and His Magic Band - Safe as Milk - 4
**. Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (2) - 4
**. Love - Forever Changes - 4
**. Scott Walker - Scott - 4
**. The Moody Blues - Days of Future Passed - 4
**. Tim Buckley - Goodbye and Hello - 4
24. David Bowie - David Bowie - 3
**. Irène Schweizer Trio - Jazz Meets India - 3
**. Miles Davis - Miles Smiles - 3
27. Procol Harum - Procol Harum - 2
**. The Don Ellis Orchestra - Electric Bath - 2
**. The Kinks - Something Else by The Kinks - 2
**. The Who - The Who Sell Out - 2
31. Artur Rubinstein - The Nocturnes - 1
**. Bob Dylan - John Wesley Harding - 1
**. Duke Ellington - Duke Ellington's Far East Suite - 1

13 list (jedziem po rekordy, widzę), i to aż 10 z nich pełnych. Wymienione zostały 34 różne albumy. Tym razem to nie zwycięskie Drzwi pojawiały się najczęściej na pierwszych miejscach, a płyta z bananem, czyli The Velvet Underground & Nico która górowała 6 razy.

[whoatemydinner]

No. Tym razem się wstrzymam od komentowania tutaj, bo znowu jakiś Lookaug stwierdzi, że do czegoś namawiam ;f

[Dundersztyc19]

1.The Beatles - The Beatles
2.Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
Trafia do mnie dużo bardziej, niż naćpany debiut.
3.The Doors - Waiting For The Sun
W sumie mój faworyt.
4.The Jimi Hendrix Expierience - Electric Ladyland
5.Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (3)
Ze wszystkich albumów zespołu, z jakimi miałem do czynienia, ten uważam za najlepszy, przynajmniej jeśli chodzi o pierwsze trzy. Jest najbardziej różnorodny, a przy tym całkiem spójny. Np. fajnie, że obok takiej piosenki jak "Takie ładne oczy", jest utwór typu "My z XX wieku".
6.Deep Purple - The Book of Taliesyn
Drugi album Deep Purple ma brudniejsze brzmienie i jest dużo bardziej psychodeliczny, dlatego bardziej mi się podoba od debiutu (no i ma fajniejszą okładkę, to samo trzeci album ). Ogólnie Deep Purple z Evansem najbardziej lubię, jest o wiele fajniejsze od Gillanowskich klasyków.
7.Deep Purple - Shades of Deep Purple
8.Niemen - Sukces
9.Simon & Garkunkel - Bookends
10.The Rolling Stones - Beggars Banquet

[lookaug]

1. Krzysztof Komeda - Rosemary's Baby
2. Serge Gainsbourg - Initials B.B.
3. The Doors - Waiting for the Sun
4. The Zombies - Odessey and Oracle
5. The Rolling Stones - Beggars Banquet
6. Nico - The Marble Index
7. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
8. The Beatles - The Beatles
9. Miles Davis - Nefertiti
10. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland

Komeda z moją najulubieńszą ścieżką dźwiękową ever. Pomijając oczywiste kołysanki, tutaj zachwycają nawet infantylne dzwoneczki w Christmas czy poppsychodeliczna piosenka z Rosemary's Party. Z kolei w najważniejszych, mroczniejszych fragmentach kryje się coś więcej, jakaś nienazwana nuta niepokoju - nie starają się straszyć w ten najbardziej prymitywny sposób, podobnie zresztą jak cały film Polańskiego. Tragedie, które spotkały obu panów dosłownie chwilę po tej współpracy, jedynie pogłębiają wrażenie, że naprawdę wdali się w jakieś najmroczniejsze konszachty, by stworzyć to dzieło.

Gainsbourg na drugim miejscu, zaraz po Romanie, to w sumie też ciekawy zbieg okoliczności. Następny szpetny Żyd otaczający się najpiękniejszymi kobietami. W tym konkretnym przypadku niezrównaną Brigitte. Doorsi z chyba trochę niedocenianą płytą, na pewno w cieniu dwóch poprzednich, imo niesłusznie. Zombies czyli muzyka z najwyższej półki pt. "melodyjnie i na kwasie". Stonesi wchodzą na najwyższe obroty i nie odpuszczą jeszcze przez kilka lat. Nico ze swoim najlepszym solowym, przeszywającym zimnem albumem. Floydzi wiadomo. Biały Album Beatlesów trochę nierówny jak to dwupłytówka, ale co za momenty. Nefertiti czyli mój ulubiony album drugiego wielkiego kwintetu Milesa, a tytułowy to bezsprzecznie czołówka całej jego twórczości. Tego Hendrixa nie znam, ale chyba na gitarze grał. Niech ma.

[Rysiu]

1. Pink Floyd - Saucerful of Secrets
Znakomita kontynuacja poprzedniej płyty. Zrobili coś nowego, coś innego (pewne podobieństwa jednak można wychwycić), ale wciąż jednak równie wskocz mi na kan i pokręconego. Barrett mniej obecny już ciałem, ale wciąż jeszcze jak najbardziej obecny duchem. Duchem, który przyświecał całej reszcie nawet wtedy kiedy nagrywali i komponowali rzeczy, w których Barrett udziału już nie brał. W swoim rankingu stawiam minimalnie niżej od Pipera.

2. Deep Purple - Shades of Deep Purple
Miałem spory zgrzyt kiedy miałem wybrać co będzie na 1. miejscu. Ostatecznie postawiłem na PF, ale debiutowi Deep Purple IMO nic nie brakuje. Okres z Evansem (dwie pierwsze płyty + niektóre rzeczy z trzeciej) to najlepsza epoka w dziejach tego zespołu i zarazem piękna w historii całego rocka w ogóle. Mam słabość do organów Hammonda.

3. The Doors - Waiting for the Sun
Wielkim fanem tego zespołu nie jestem. Szanuję, ale wracam w zasadzie tylko do pierwszej płyty. Niemniej jednak myślę, że każda kolejna ma swoje plusy.

4. The Beatles
Jak ogromna większość znanych mi dwupłytowców - zawiódł element selekcji: szło by zrobić z tego jedną, za to dużo lepszą płytę. Nie jestem fanem DB, a ta płyta nie jest raczej jedną z moich ulubionych w ich twórczości. Za dużo tu eksperymentów. Ale niech im tam będzie.

5. Jethro Tull - This Was
Na dopchanie listy raczej, bo to gówno jakich mało. Troszkę mam wyrzuty sumienia, że to daję, bo to coś dzięki mnie dostanie (co najmniej) jeden punkt, ale z drugiej strony PF i DP dostaną o jedno oczko więcej. Więc w starciu gówno-arcydzieła mamy 1:2.

[kater]

1. Pink Floyd - A Saucerful Of Secrets
2. Free - Tons of Sobs
3. The Doors - Waiting For The Sun
4. Nina Simone - 'Nuff Said!
5. The Beatles - The Beatles (The White Album)
6. Gun - Gun
7. The Zombies - Odessey and Oracle
8. Ennio Morricone - Once Upon A Time In The West
9. Simon & Garfunkel - Bookends
10. Deep Purple - Shades Of Deep Purple

[OberstPrymas]

Bieda.

1. The Doors - Waiting for the Sun

Troszkę nierówny album jak na nich, ale skoro znajdują się tu takie rzeczy jak Love Street, Not to Touch the Earth, The Unknown Soldier czy Yes, the River Knows (najbardziej ich niedoceniona rzecz IMO) to musi być najwyżej. Osobiście wyciąłbym z dwie rzeczy (Summer's Almost Gone i My Wild Love), co nie zmienia faktu, że po dwóch pierwszych płytach, ta jest kolejna w mojej klasyfikacji.

2. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland

Szanuję, ale Hendrix nigdy nie należał do moich ulubionych gitarzystów. Tej płyty fajnie się słucha, ale tak naprawdę słuchałem jej z dwa razy i ruszają mnie może z dwie rzeczy.

3. Deep Purple - Shades of Deep Purple

Do całości właściwie nie wracam. Chociaż trzeba przyznać że Hush i Hey Joe szanuję jak dzikus najwyższego bananowca w okolicy. Resztę naprawdę słabo pamiętam (o, lubię jeszcze Help i One More Rainy Day). Wokal pana Evansa naprawdę fajny, ale jako całość nie do końca mi jeszcze pasuje. Kult zacznie się dopiero przy In Rock.

[Michalzbiku95]

1.The Beatles - The Beatles (The White Album)
2.Pink Floyd - A Saucerful Of Secrets
3.The Doors - Waiting For The Sun
4.The Rolling Stones - Beggars Banquet

[Atrus]

Chyba najsłabszy rocznik dekady, co nie oznacza, że nie było z czego wybierać. Na pierwszym miejscu znalazł się jeden z moich ulubionych albumów lat '60., czyli drugi solowy album Nico. Chciałbym zobaczyć miny tych, którzy kupili ten album licząc na drugie Chelsea Girl. Niezwykła to muzyka, nie mająca wiele wspólnego z rockiem ani popem, prędzej z niemieckim ekspresjonizmem przełomu wieków, wczesny Schoenberg, te sprawy. Na drugim miejscu jej koledzy z 1967, też z drugim albumem w dyskografii - nieokrzesanym, punkowym, proto-wszystko. Dr. John (tak naprawdę nie jest prawdziwym doktorem ) - niszowa rzecz, ale fanom Toma Waitsa, Exumy czy podobnych szalonych rzeczy powinna się spodobać. Bagienny blues z Nowego Orleanu, voodoo, chórki, Murzyni tańczą, ktoś zabija kurę, Robert De Niro gra diabła - te klimaty. . Następnie Hendrix ze swoim największym osiągnięciem, rockowo-psychodeliczno-bluesowo-jazzowym dwupłytowcem, na którym jest wszystko co trzeba. Pat Martino może być pewnym zaskoczeniem, ale to naprawdę płyta wielkiej urody i zachęcam do jej poznania; wyobraźcie sobie In A Silent Way bez trąbki, za to z sitarem i innymi indyjskimi wynalazkami. Miles z płytą do której nie pałam miłością wielką, a mimo to bardzo często do niej wracam. Cichym bohaterem tej płyty jest dla mnie Herbie Hancock. Dalej wiadomo - Stonesi z mocno inspirowaną korzennym bluesem płytą, jedną z najlepszych jakie nagrali oraz Floydzi wchodzący w swój najciekawszy okres intelektualnej psychodelii. Francuski brzydal (bŻYDal, heheheheh) proponuje zestaw kapitalnych piosenek, z których ponad inne wypada wyróżnić tytułową. A na koniec Simon i Garfunkel, którzy, jak sobie teraz o tym myślę, zasługują na wyższą pozycję. Chyba ich najlepszy album, tu są m.in. takie klasyki jak Mrs. Robinson czy A Hazy Shade of Winter.

1. Nico - The Marble Index
2. The Velvet Underground - White Light / White Heat
3. Dr. John - Gris-Gris
4. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
5. Pat Martino - Baiyina (The Clear Evidence)
6. Miles Davis - Nefertiti
7. The Rolling Stones - Beggars Banquet
8. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
9. Serge Gainsbourg - Initials B.B.
10. Simon & Garfunkel - Bookends

11. Shivkumar Sharma, Brij Bhushan Kabra & Hariprasad Chaurasia - Call of the Valley
12. The Beatles - The Beatles [White Album]
13. Fabrizio De André - Tutti morimmo a stento
14. The United States of America - The United States of America
15. The Doors - Waiting for the Sun
16. Mad River - Mad River
17. The Band - Music From Big Pink
18. Silver Apples - Silver Apples
19. Johnny Cash - At Folsom Prison
20. Scott Walker - Scott 2

[MCwalter01]

1. Cream - Wheels of Fire - dwie fantastyczne płyty, będące zwieńczeniem działalności supergrupy. Mój faworyt: Crossroads.
2. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland - mam tylko jedno zastrzeżenie do tego albumu: mógłby być odrobinę krótszy. Pomimo tego wrażenie jest niesamowite. Mój faworyt: Voodoo Child (Slight Return).
3. The Rolling Stones - Beggars Banquet - Stonesi w dojrzalszym, inspirowanym bluesem wcieleniu. Album, którego można słuchać na okrągło. Mój faworyt: No Expectations.
4. The Beatles - The Beatles - trochę tu jest wypełniaczy, sporo eksperymentów. Całość jest jednak bez wątpienia intrygująca. Mój faworyt: Happiness Is a Warm Gun.
5. The Velvet Underground - White Light/White Heat - szalony album. Trudno opisać zwłaszcza ostatni utwór. Mój faworyt: Sister Ray.
6. The Mothers of Invention - We're Only in It for the Money - ponadczasowy album. Awangardowy i dziwny w 1968. Obecnie odbiór tego dzieła aż tak się nie zmienił. Mój faworyt: Let's Make the Water Turn Black.
7. Big Brother & The Holding Company - Cheap Thrills - główną siłą tego albumu jest TEN GŁOS. Zbiór świetnych kompozycji, które pozwoliły pokazać ogrom wokalnych możliwości Janis. Mój faworyt: Summertime.
8. The Crazy World of Arthur Brown - The Crazy World of Arthur Brown - psychodela połączona z art rockiem i elementami soulu. Mój faworyt: Come and Buy.
9. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets - lubię Floydów z tego psychodelicznego okresu. Już w większości utworów bez Barretta, ale czuć jego duchową obecność. Mój faworyt: Remember a Day.
10. The Doors - Waiting for the Sun - eklektyczna pozycja, chociaż jako całość nie jest tak przekonująca jak np. debiut czy "L.A. Woman". Mój faworyt: Spanish Caravan.

[Xavi]

1. The Velvet Underground - White Light / White Heat
2. Ennio Morricone - C'era una volta il West
3. The Jimi Hendrix Experience - Electric Ladyland
4. The Beatles - The Beatles [White Album]
5. The Rolling Stones - Beggars Banquet
6. Johnny Cash - At Folsom Prison
7. The Doors - Waiting for the Sun
8. Serge Gainsbourg - Initials B.B.
9. Nico - The Marble Index
10. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets

Hector Berlioz - Symphonie Fantastique op. 14 (Leonard Bernstein)

Same płyty, które uważałem za te drugoplanowe w dorobkach, a potem zaczęły stawać się coraz ważniejsze

Velveci ze swoją kolejną przełomową produkcją, dużo brudniejszą od debiutu, generalnie piękny chaos w skrócie. 'Sister Ray' to jeden z najlepszych kawałków ever chyba. Ennio trochę mniej epicko niż na DobrymZłymBrzydkim, ale to wciąż drugi najbardziej epicki soundtrack jaki znam. Jimi z bardzo równym albumem, a przecież dwa ostatnie kawałki to jego dwa najlepsze. Stonesi przekonywali mnie tylko pierwszymi dwoma numerami kiedyś, a teraz jak odpalam to tylko w całości praktycznie. Aż takiego hajpu na Casha na RYMie nie kumam bo w sumie najlepsza jest więzienna otoczka, czasami za dużo tam country w
tradycyjnej formie, a przecież masa numerów to Dzieła jednak. Doorsi na mniejszych dragach niż dotychczas, z pewną wesołością nawet i bardziej 'jasną niż ciemną' po prostu. Akurat Gainsbourga nie umiem porównać do innych jego rzeczy bo nie znam jeszcze, ale to mnóstwo pięknego popu, a najlepszy jest ten z Birdot akurat, wręcz eksperymentalnie. Nico poszła w inną stronę, zresztą poczytajcie Atrusa lepiej. Do tych Floydów też się przekonywałem długo, chyba koncertówka Umagaumagumammy pomogła, choć dalej to raczej ta druga połówka ich twórczości. Berlioz to idealny wstęp do zapoznywania się z muzyką klasyczną jak mi rzekł pewien klasyk. Weszło jak woda po kawalerskim.

[manwerty]

1.Simon & Garfunkel - Bookends
2.Miles Davis - Nefretiti
3.Krzysztof Komeda - Rosemary's Baby
4.Johnny Cash - At Folsom Prison
5.Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
6.The Beatles - The Beatles (White Album)
7.The Doors - Waiting for the Sun
8.Czesław Niemen - Sukces
9.Deep Purple - Shades of Deep Purple
10.Jimi Hendrix - Electric Ladyland

[whoatemydinner]

1. The Kinks - The Kinks Are the Village Green Preservation Society
Jeden z najlepszych albumów w swoim stylu jaki znam. Aranżacje i melodie na poziomie Beatlesów i Beach Boysów, no i naprawdę wyśmienity brytyjsko-wiejski klimat, nie tylko sugerowany przez tytuł, ale też i tematykę i taki ogólny luz. Poznałem dzięki Hot Fuzz (lol) i nie żałuję. Polecam gorąco, Froncz Piotrewski. Hajlajty: The Village Green Preservation Society, Johnny Thunder, Last of the Steam-Powered Trains, Animal Farm, Village Green
2. Simon and Garfunkel - Bookends
Moje pierwsze wrażenie, gdy wszedł drugi utwór - co to ma być, chciałem Szymona i Garfunkla a tu industrial jakiś. Ale nie - to jest płyta, na której folk postanowił poeksperymentować, więc oprócz typowych dla duetu spoko melodyjnych rzeczy prowadzonych gitarą akustyczną mamy też sporo Mooga, a nawet kolaż dźwiękowy. A pierwsza strona tworzy coś w rodzaju suity, która rozpoczyna się i kończy tym samym utworem. Spoko rzeczy. Hajlajty: Save the Life of My Child, America, Mrs. Robinson, At the Zoo
3. The Velvet Underground - White Light / White Heat
Dla mnie lepsze, bardziej spłyń z lodami od debiutu. Hajlajty: White Light/White Heat, Lady Godiva's Operation, Here She Comes Now, Sister Ray
4. Pink Floyd - A Saucerful of Secrets
5. The Beatles - The Beatles
6. The Soft Machine - The Soft Machine
7. Scott Walker - Scott 2
8. Silver Apples - Silver Apples
9. Jeff Beck - Truth
10. Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida

ps. Serduszko mnie boli, że Nico nie poznałem koniec konców ;_;

[whoatemydinner]

03. The Doors - Waiting For The Sun - 40
04. The Jimi Hendrix Expierience - Electric Ladyland - 34
05. The Velvet Underground - White Light / White Heat - 33
06. The Rolling Stones - Beggars Banquet - 26
07. Simon & Garkunkel - Bookends - 24
08. Krzysztof Komeda - Rosemary's Baby [OST] - 18
09. Nico - The Marble Index - 17
10. Miles Davis - Nefertiti - 16

11. Serge Gainsbourg - Initials B.B. - 14
12. Ennio Morricone - Once Upon A Time In The West [OST] - 12
**. Johnny Cash - At Folsom Prison - 12
14. Deep Purple - Shades of Deep Purple - 11
**. The Zombies - Odessey and Oracle - 11
16. Cream - Wheels of Fire - 10
**. The Kinks - The Kinks Are the Village Green Preservation Society - 10
18. Dr. John - Gris-Gris - 8
19. Nina Simone - 'Nuff Said! - 7
20. Pat Martino - Baiyina (The Clear Evidence) - 6
**. Czesław Niemen - Sukces - 3
22. Czerwone Gitary - Czerwone Gitary (3) - 5
**. Gun - Gun - 5
**. The Mothers of Invention - We're Only in It for the Money - 5
**. The Soft Machine - The Soft Machine - 5
26. Big Brother & The Holding Company - Cheap Thrills - 4
**. Scott Walker - Scott 2 - 4
28. Silver Apples - Silver Apples - 3
**. The Crazy World of Arthur Brown - The Crazy World of Arthur Brown - 3
30. Jeff Beck - Truth - 2
31. Iron Butterfly - In-A-Gadda-Da-Vida - 1
**. Jethro Tull - This Was - 1

11 list (a było tak pięknie...), i to aż 8 z nich pełnych... To znaczy niby 6, ale kater i dunder mieli pełne przed ustaleniem innych roczników dla dwóch płyt. ;p Wymienione zostały 32 różne płyty. Żadna płyta tym razem nie miała jakoś znaczącej przewagi w liczebności na pierwszych miejscach list o dziwo, po dwa razy były wymieniane tam Biały Album i druga płyta Pink Floyd.

[whoatemydinner]

hehe, 69

[kater]

Przejebane.

1. Janis Joplin - I Got Dem Ol' Kozmic Blues Again Mama!
2. The Beatles - Abbey Road
3. Led Zeppelin - I
4. The Velvet Underground - The Velvet Underground
5. King Crimson - In The Court Of The Crimson King
6. Pink Floyd - Ummagumma
7. Czesław Niemen - Enigmatic
8. Free - Tons of Sobs
9. Led Zeppelin - II
10. White Noise - An Electric Storm

[OberstPrymas]

[Rysiu]

Po raz pierwszy udało mi się skomponować pełną listę:

1. Deep Purple - Book of Taliesyn
Deep Purple w ubiegłym roku przegrali z Pink Floyd. Tu już nie mają z kim przegrać. Jeszcze lepsze od debiutu. Trzyma klimat od początku do końca, podoba mi się wszystko tutaj.

2. Genesis - From Genesis to Revelation
Nawet wśród zagorzałych fanów Genesis niewielu jest ludzi, którzy byliby skłonni powiedzieć coś miłego o tej płycie. Ja należę do tej mniejszości. Co prawda technicznie nie jest to płyta genialna, kompozycje i aranżacje zostawiają momentami troszkę do życzenia, ale Gabriel już umie drzeć się aż miło, poza tym niektóre kawałki są IMO całkiem przyjemne.

3. King Crimson - in the court of Crimson King
Mocno artystyczne podejście do rocka. Nie klękam przed tym, nie wracam do tego, ale za każdym razem kiedy coś mnie podpuści i jednak sobie puszczę tę płytę, jestem pełen podziwu dla wrażliwości artystycznej i geniuszu Crimsonów.

4. Flaming Youth - Ark 2
Zupełnie zapomniany zespół progresywny, który skończył na jednej płycie. Myślę, że dobrej. Jeden z wielu takich zespołów w tamtych czasach, utknąłby zapewne w mrokach niepamięci wraz z innymi wynalazkami tamtych czasów gdyby nie drobny szczegół, że na perkusji zagrał Phil Collins. Cieszę się, że na fali fascynacji Genesis odkryłem tę zapomnianą płytę, bo warta jest chociaż kilku odsłuchów.

5. The Who - Tommy
Rock-opera w świetnym wydaniu. Prekursor wszelakich płyt typu Baranek Genesisów albo The Wall.

6. Deep Purple
Dużo słabiej niż poprzednie dwa albumy. Lalena i April to meisterstücki, cała reszta bardzo mocno przeciętna niestety.

7. Led Zeppelin II
Nie jestem zagorzałym fanem tego zespołu (chociaż powoli, powoli się przekonuję), ale z tych numerkowych LZ ten chyba jest najlepszy (chociaż waham się czy nie na równi z czwórką).

8. David Bowie - Space oddity
W zasadzie cały mój szacunek płyta zawdzięcza tylko jednej piosence - ale za to jakiej! Tytułowy utwór to absolutne arcydzieło.

9. The Doors - Soft Parade
Tak zupełnie szczerze, to nie pamiętam tego. Ale biorąc ogólne wrażenie i mój stosunek do twórczości tego zespołu pewnie mniej więcej tu by było.

10. Pink Floyd - More
Jak to z soundtrackami bywa, nudnawy (i to bardzo) momentami i nie do końca broni się jako samodzielny album. Kilka plusików może i jest, ale jednak traktować to dzieło trzeba jako chałturę.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
11. The Beatles - Abbey Road
Z tB wolę jednak to boysbandowe oblicze z pierwszych lat.

12. Pink Floyd - Ummagumma
yyyyyyyyyyyyyy... nie, nie dam się wciągnąć w grę pt. "studyjna część to gówno, ale za to koncertówka.....". Nie, koncertówka mnie nie obchodzi. Jest fajna, ale nie może wpłynąć na ocenę zasadniczej części dzieła, czyli płyty studyjnej. A tu różnie i podróżnie. Dziwny i ciekawy eksperyment, ale jego efekty niestety wahają się między "WTF?", a "nieco powyżej przeciętnej". Wartość ma jedynie jako ciekawostka historyczna - widzimy jak osierocony przez Barretta zespół kompletnie nie miał pojęcia w jaką stronę pójść i co ze sobą zrobić.

13. The Beatles - Yellow Submarine
Odskocznia od coraz bardziej nawiedzonych i poważnych Beatlesów. Nie ma co traktować tej płyty poważnie. Taki beatlesowski Flash Gordon raczej (chociaż tutaj różnica stylu i jakości nie jest aż tak drastyczna jak w przypadku Queen).

14. Led Zeppelin
Nuda. Kiedy po raz pierwszy słuchałem myślałem, że usnę. Płyta koszmarnie przesunięta w stronę bluesa (którego nie cierpię), tu jest go bardzo dużo nawet jak na standardy LZ.

[Michalzbiku95]

1.The Beatles - Abbey Road
2.Led Zeppelin - Led Zeppelin II
3.King Crimson - In the Court of the Crimson King
4.Pink Floyd - Ummagumma
5.Led Zeppelin - Led Zeppelin
6.The Rolling Stones - Let It Bleed
7.Miles Davis - In a Silent Way
8.The Beatles - Yellow Submarine
9.The Doors - The Soft Parade

uu prawie dycha, aż sam siebie zaskoczyłem

[Dundersztyc19]

1.Pink Floyd - Ummagumma
Kocham dziwność tego albumu, jest kapitalna.
2.The Beatles - Abbey Road
3.King Crimson - In the Court of the Crimson King
4.Deep Purple - Deep Purple
Lepiej się nie mogli rozstać. A najlepsze jest na koniec: "April". Klimat albumu jest tak fajnie dobijający i psychodeliczny, aż miło.
5.Deep Purple - The Book of Taliesyn
Jednak pierwsze wydanie jest z tamtego roku. Przez to wszystko już sam nie ogarniam, jak to jest. Ale daję na listę.
6.Led Zeppelin - Led Zeppelin
Odświeżyłem sobie nieco Cepów w ostatnim czasie i zweryfikowałem sobie nieco opinię o twórczości zespołu. Ten album akurat w sumie zawsze mi się podobał i jest jednym z lepszych.
7.Pink Floyd - More
8.Santana - Santana
9.Niemen - Czy mnie jeszcze pamiętasz
10.The Beatles - Yellow Submarine

[manwerty]

1.King Crimson - The Court of the Crimson King
2.Miles Davis - In a Silent Way
Trio Corea, Zawinul, Hancock robi tutaj cuda, Shorter zresztą też
3.Nick Drake - Five Leaves Left
4.Led Zeppelin - Led Zeppelin
5.The Beatles - Abbey Road
Nigdy mnie nie wzięło aż tak jak MMT czy Revolver, ze suity w sumie uwielbiam tylko Golden Slumbers
6.Frank Zappa - Hot Rats
7.The Who - Tommy
8.Leonard Cohen - Songs from a Room
9.Miles Davis - Filles de Kilimanjaro
10.Free - Tons of Sobs

[NAR]

[Faraday]

1. Nick Drake - Five Leaves Left
2. King Crimson - In the Court of the Crimson King
3. The Beatles - Abbey Road
4. Scott Engel - Scott 4
5. Neil Young with Crazy Horse - Everybody Knows This Is Nowhere
6. Isaac Hayes - Hot Buttered Soul
7. Led Zeppelin - Led Zeppelin
8. Led Zeppelin - Led Zeppelin II
9. The Rolling Stones - Let It Bleed
10. Scott Walker - Scott 3

Tragedii nie ma.

[Xavi]

No to już chyba do końca będą mocarne listy.

1. The Beatles - Abbey Road
2. King Crimson - In the Court of the Crimson King
3. Led Zeppelin - I
4. Nick Drake - Five Leaves Left
5. Neil Young - Everybody Knows This Is Nowhere
6. Led Zeppelin - II
7. The Rolling Stones - Let It Bleed
8. Scott Walker - Scott 4
9. Isaac Hayes - Hot Buttered Soul
10. Skaldowie - Cała Jesteś w Skowronkach

11. Elvis Presley - From Elvis In Memphis
12. Pink Floyd - Ummagumma

Same płyty, które weszły od razu w przeciwieństwie do 1968.

Bitelsi ze swoim opus, najbardziej melodyjna płyta ever po Pet Sounds. Crimsoni mocarni, choćby do niektórych płyt trzeba było dłużej dojrzewać tak tutaj zawsze wielkość musi zostać oddana. Crimso patetyczne = dobroć. Jedynka to najlepsi Zeppelini chyba jednak, mimo, że jakieś covery coś tam coś tam. Wszystko co w nich niebanalne i przebojowe jednocześnie. Dwójkę też uwielbiam (chyba najlepszy hard-rock w tradycyjnej formie jaki znam), Moby Dick nie ssie tylko solówka Bonhama, ale to jeden z najlepszych pałkarzy ever więc odpuszczamy. Drake wydaje najbardziej wesoły (lol) album na jakiego go było stać. Neil Young i jedyna jego płyta jaką znam, wspaniała. Utwory gitarowe, które mogłyby się nie skończyć a przy okazji nie zaniedbują bardzo ważnej rzeczy - melodyjności. Moi ulubieni Stonesi prawdopodobnie. Gimmie Shelter, Midnight Rambler, You Can't Always -> który wspanialszy? Scott Walker wydaje perfekcyjny popowy krążek, a w 2015 nagrywa z SunnO)). Jeden z ciekawszych muzyków na naszej kuli ziemskiej. Isaac Hayes (Chef z South Park dla niekumatych) i rozbudowane prog-soule z absolutnie wymiatającymi partiami gitary, no i ten murzyńsko-scjentologiczny głos. Skaldowie z ich Abbey Road, choć jak słucham tytułowego to mam wizję polskiego God Only Knows, wcale nie gorszego. NAJLEPSZA polska piosenka jaką słyszałem. Elvis z piękną, szlachetną płytą odstającą od wizji banalnego rockendrola, takie 'In The Ghetto' to ciary. Ummagumma za stronę koncertową, hehe, pozdro Rysiu.

[lookaug]

1. The Beatles - Abbey Road
2. King Crimson - In the Court of the Crimson King
3. Led Zeppelin - II
4. The Rolling Stones - Let It Bleed
5. The Velvet Underground - The Velvet Underground
6. Scott Walker - Scott 4
7. Nick Drake - Five Leaves Left
8. Miles Davis - In a Silent Way
9. Skaldowie - Cała jesteś w skowronkach
10. Jerzy Milian Trio - Baazaar

Kilka wybranych myśli:
- Beatlesi przechodząc przez pasy zdecydowanie wznieśli się na wyżyny. Najpiękniejszy Harrison ever (Something), cudowany odpał Johna (She's so Heavy), cały medley z drugiej strony. Co tu dużo pisać. Fenomalne zwieńczenie, kariera Beatlesów w pigułce - nawet Ringo strzelił z culus (Octopus's Garden), jak to zwykł czynić.
- bardziej hardrockową dwójkę Zeppów osobiście wolę od bardziej bluesowej jedynki. Ta druga (czyli pierwsza) powiedzmy, że na 11. miejscu, bo inni i tak punktują obficie.
- czemuż WL/WH się cieszyło takim powodzeniem, a s/t Velvetów próżno szukać na listach - nie mam pojęcia. Pale Blue Eyes <3
- Skaldowie z kilkoma faktycznie najlepszymi strzałami w historii polskiej muzyki rozrywkowej, z tytułowym na czele (btw, podobno ktoś kiedyś napisał o tej piosence, nie używając słów "Wilson", "Beach Boys" czy "Pet Sounds", ale to chyba nieprawda). Trzeba też jednak powiedzieć, że highlighty ciągną płytę mocno za uszy, bo całość mogła by być trochę równiejsza.
- Jerzy Milian wymiata na wibrafonie. Sprawdź to człowieku.

[Atrus]

Czyli nikt nie posłuchał tego Van Zandta? Trudno, Wasza strata, nie moja. Swój żal ukoję przyznając mu dwa pierwsze miejsca. Rzeczywistym i moralnym zwycięzcą rocznika jest Miles, który nagrywa swoją najpiękniejszą, najbardziej nastrojową płytę. Neil Young nagrywa swoją pierwszą płytę z Crazy Horse i od razu trafia w dziesiątkę - no, dziewiątkę, powiedzmy, ale dwa najdłuższe utwory to maks w każdej skali. The Stooges, na które też nikt nie głosuje - mimo, że ktoś się tu ostatnio żalił, że jesteśmy na forum ROCKOWYM, a lepsze płyty rockowe niż pierwsze trzy The Stooges trafiają się rzadko jak kwiat paproci. No ale nic to. Dalej dwa wyborne jazzy, jeden mocno etniczny (podobno z elementami indonezyjskiego gamelanu), drugi spokojny i medytacyjny (King Crimson grywało The Creator Has a Masterplan na koncertach). Debiut Zeppelinów uważam nie tylko za lepszy od dwójki, ale za ich drugi-trzeci najlepszy album w ogóle. Gal Costa za dwie ostatnie piosenki i nieco szalony klimat. Wreszcie Tim Buckley ze smutnym, pięknym albumem, dużo wibrafonu, ostatni utwór antycypuje Radiohead sto lat przed Radiohead. Co do reszty płyt - możecie posłuchać, możecie nie słuchać, wszak żyjemy w wolnym kondominium, ale jeżeli ich nie poznacie, to stracicie wiele.

1. Townes Van Zandt - Our Mother the Mountain
2. Townes Van Zandt - Townes Van Zandt
3. Miles Davis - In a Silent Way
4. Neil Young - Everybody Knows This Is Nowhere
5. The Stooges - The Stooges
6. Don Cherry - Eternal Rhythm
7. Pharoah Sanders - Karma
8. Led Zeppelin - Led Zeppelin
9. Gal Costa - Gal Costa
10. Tim Buckley - Happy Sad

11. Nick Drake - Five Leaves Left
12. Free - Tons of Sobs
13. The Velvet Underground - The Velvet Underground
14. Pink Floyd - Ummagumma
15. King Crimson - In the Court of the Crimson King
16. Jerzy Milian - Baazaar
17. Amon Düül II - Phallus Dei
18. Can - Monster Movie
19. Frank Zappa - Hot Rats
20. John McLaughlin - Extrapolation

21. Led Zeppelin - Led Zeppelin II
22. Various Artists - Golden Rain
23. Leonard Cohen - Songs From a Room
24. Scott Walker - Scott 4
25. Johnny Cash - At San Quentin
26. Scott Walker - Scott 3
27. Moondog - Moondog
28. Miles Davis - Filles de Kilimanjaro
29. Joan Manuel Serrat - Dedicado a Antonio Machado, poeta
30. The Rolling Stones - Let It Bleed

[Maciej]

1.King Crimson - In the Court of the Crimson King
2.Led Zeppelin -II
3.Renaissance - Renaissance
4.Jacula - In Cauda Semper Stat Venenum
5.Deep Purple - Concerto for Group and Orchestra
6.Zephyr-Zephyr
7.High Tide –Sea Shanties
8.East of Eden - Mercator Projected
9.Jethro Tull - Stand Up
10.Procol Harum –A Salty Dog

poza dychą:
11.Coven - Witchcraft Destroys Minds & Reaps Souls
12.Led Zeppelin - I
13.Van Der Graaf Generator - The Aerosol Grey Machine
14.Skaldowie- Cała Jesteś w Skowronkach
15.The Nice – Nice
16.Santana -Santana
17.Yes-Yes
18.The Beatles - Abbey Road
19.The Moody Blues - On the Threshold of a Dream
20.Arzachel -Arzachel
21.Wigwam - Hard 'n' Horny
22.The Moody Blues -To Our Children's Children's Children
23.Aphrodite’s Child- It's Five O'Clock
24.The Who –Tommy
25.Cream -Goodbye

bonusowe komentarze
:Warto wyróżnić pionierski koncert Purpli z orkiestrą. Jethro Tull, Renaissance i Yes nagrywaja popierdółki w swej bogatej dyskografii, ale i tak jest nieźle.

:High Tide to prawie proto-metal momentami, Zephyr z ikrą (to grupa Tommy Bolina, potem gitarzysty Deep Purple), okultystyczny Coven (od nich Sabbath wziął całą otoczkę).

:Włoska Jacula, mrocznie i przez chwilę nawet doomowo, a jest 69 rok (sic!).

:The Who czy Cream mnie nigdy nie brały, no ale to klasyki w końcu (stąd na końcu )

: Aphrodite’s Child dopiero nagra swoj opus magnum.