przez Rysiu » 21 wrz 2013, o 14:52
Wizualnie - poza tym, że Roger zdziadział (ale to już mocno objawiło się podczas ubiegłorocznej trasy) i Brian osiwiał (też nie nowość) muszę przyznać, że Adam Lambert swoim imagem nareszcie przestaje irytować. Więcej: on wygląda normalnie! Troszkę niepotrzebny dziewiczy wąsik, rażą może lekko buty na koturnach - ale jednak NARESZCIE IDZIE PATRZEĆ NA TEGO CZŁEKA Z OTWARTYMI OCZAMI!
Setlista - Queen miało tyle wybitnych utworów, że takich półgodzinnych występów pewnie można byłoby nagrać z dziesięć bez powtarzania się. Wybór nie było IMO zły, może poza dragonem którego nie trawię kompletnie. Troszkę poskracali niektóre rzeczy, dzięki czemu upchnęli więcej piosenek - nie jestem jakoś przekonany co do tego kroku. Natomiast tym, czego mi bardzo, ale to bardzo zabrakło było oczywiście podstawienie któremuś z dziadów mikrofonu do ust (Lambert mógłby pełnić zaszczytną funkcję trzymacza mikrofonu, w końcu się przyda do czegoś pożytecznego).
Muzycznie - Adam nie zmarnował ostatniego roku. Pomimo tego, iż barwa jego głosu jest dla mnie dość nieprzyjemna i raczej nie sprawdza się w reperturarze Queen rzec muszę, iż nie masakruje tych piosenek jak mu się zdarzało czynić dawniej. Czyli nie jest już tragicznie - jest "tylko" źle (z lekkim nawet przechyłem w stronę "tak sobie").
Podsumowywowuwowująco - Męczy mnie i nudzi ten objazdowy cyrk kiedy dziadki z tymi samymi piosenkami pojawiają się to tu, to tam myśląc, że kogoś jeszcze na to chwycą, że ktoś się w tym zakocha, że ktoś będzie się tym fascynował. Za dużo tego i trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Zważywszy na to, że każda z przestawionych piosenek ma już co najmniej 25 lat widać, że grupa wciąż tylko istnieje i egzystuje siłą rozpędu - ale nawet legenda Freddiego nie jest tak silna, aby ten rozpęd trwał w nieskończoność.
Ten występ obejrzałem tylko dlatego, że trwał zaledwie 31 minut i 42 sekundy. Następnego tego typu przedstawienia chyba już nie obejrzę.
Zdeklarowany brianofil, korwinista a do tego wyznawca Latającego Potwora Spaghetti.
