przez Karolina » 21 lis 2013, o 23:08
Znając dyskografię jak i lubiąc samego Rogera można być obiektywnym jeśli tylko podchodzi się do sprawy rzetelniei z dystansem.
Na pewno nie uważam FOE za arcy wybitne dzieło, ale na pewno nie za gówno.
To, że powstawał długo ? To żaden argument. Mógł mieć dawno temu przygotowane trzy utwory (mam na myśli The Unblinking Eye, Smile i I Am The Drummer), a później tylko walić głupa, że cały czas komponuje i nagrywa. Czasami jest tak, że pomysł na utwór przychodzi nagle i w ciągu kilku dni można mieć go ukończonego, a czasami siedzisz nad jedną rzeczą przez wiele tygodni albo i lat. Nie ma to jednak teraz większego znaczenia.
Album posiada swoje słabe strony i zresztą o tym pisałem w recenzji, ale nie ma samych minusów. Tekstowo zgodzę się, nie jest biednie, ale muzycznie bardzo fajnie poza tym nieszczęsnym Small, który brzmi jak demo.
Na pewno FOE nie jest na poziomie artystycznym jak Happiness? czy faworyzowany przeze mnie Electric Fire, który moim zdaniem był pozycją przełomową w jego dorobku artystycznym pod kątem brzmienia, jakie osiągnął.
Crazy Little Thing Called Love - 05/09/09