przez OberstPrymas » 21 wrz 2013, o 23:36
Wydaje mi się, że Queen jest zapomniane. Nie przez wytwórnie czy media, ale przez fanów muzyki, którzy trochę bardziej serio podchodzą do swojego hobby. Dla nich Królowa już dawno stała się typowo jarmarcznym zespołem. Zamiast współpracować z innymi legendami czy chociaż zespołami, które grają w tej samej muzycznej lidze to co robią panowie Brian i Roger? Lady Gaga, Lambert, jakieś rapsy czy jakieś inne Jessie-cośtam. Wyobrażacie sobie Planta, Page'a czy na przykład Gillana w takiej roli?
Żeby oni chociaż udawali że są klasycznym rockowym zespołem z historią. Co za problem wydać jakieś dema, niewydane kawałki czy koncerty z sewentisów? Jak widać jest to problem - przecież taki Grand Dame czy My Secret Fantasy hajsu nie przyniesie. Nie będzie żadnych MTV, uznania od takich "gwiazd" jak Katy Perry czy Jessie-J.
Jak powszechnie wiadomo, wszyscy kochają w twórczości lata 80. Bo przecież wtedy zespół nagrał takie "cudeńka" jak A Kind of Magic, Radio Gaga czy I Want to Break Free. I w tym momencie przypomnijcie mi ile w tych kawałkach - uznawanych przez tłuszczę jako największe hity Królowej - jest dobrej gry Briana, Rogera czy Johna? Brian tylko co nieco pokazuje w AKOM. Podobnie John. A Roger? W każdym z tych utworów dominuje automat perkusyjny. Pamiętam, że kiedyś przeczytałem pod filmikiem z coverem (rock aid Armenia) Smoke on the Water gdzie udzielał się Taylor dość niezwykłą rzecz. A mianowicie, ktoś się spytał kto gra na perkusji w tym kawałku. Co w tym dziwnego ktoś spyta? Perkusista legendarnego zespołu, jakiś fan rocka (inny by nie trafił pod filmik z klasykiem Purpli) pyta kto to jest. No błagam. Teraz każdy świadomy muzycznie nastolatek na widok takiego Bonhama sika po nogach od tej epickości. A na widok Rogera - kto to?
Właściwie od lat 80. Queen stał się zespołem Mercury'ego i "tych gości". A teraz Brian i Roger próbują skakać po scenie z akurat modnymi wśród niezbyt szastającej dobrym gustem publiczności gwiazdkami i krzyczącymi "hej, patrzcie! my kiedyś graliśmy obok Mercury'ego! patrzcie jak fajnie gramy wasze ulubione kawałki! zapraszamy do sklepów po naszą kompilację z Gagą i WATCh!"
Nie lepiej by było zagrać z takimi Foo Fighters czy nawet Muse? Pokazać "tej lepszej" publiczności że Queen to nie tylko Freddie, ale i dwóch (plus John) znających się na swojej robocie facetów. Mniejsza o Rogera, ale Brian to swojego czasu był wirtuoz gitary, który grał na niej co chciał. Szkoda tylko, że teraz jest to "ten facet z afro, co stał obok Freddiego na teledysku do Gagi". Niech coś nagra, niech zaistnieje na scenie rockowej po raz kolejny. Bo jak na razie to on zaistniał na scenie popowej i rapsowej. Gdzie jest ten duch rocka, o którego Brian tak "dzielnie" walczył na The Works czy AKOM? Wtedy przynajmniej próbował i obok słodkiego popowego lukru nagrywał solo, które brzmiało jak dudy. Teraz gra solówki do Lady Gagi, która chowa się pod produkcją.
W tej chwili Queen guzik znaczy. Nieporównywalnie mniej niż Led Zeppelin, Pink Floyd czy Deep Purple.
I wiesz co Brian? Kocham* te twoje borsuki.
*niechaj żyje cenzura xD
Ostatnio edytowano 22 wrz 2013, o 17:32 przez
OberstPrymas, łącznie edytowano 1 raz