Dawno mnie tu nie było, a że jest upalnie i można skisnąć na dworze to chyba nie ma lepszego rankingu na płyty z kobiałkami na wokalu. Dodatkowym utrudnieniem niech będzie, że postaram się dać jak najwięcej różnych pań - głupio by to wyglądało jakby na liście były tylko dwie Kasie.
1. Kate Bush - Hounds of Love
2. Katie Melua - Piece by Piece
3. Tori Amos - Little Earthquakes
4. Émilie Simon - Végétal
5. Kate Bush - The Dreaming
6. Florence + The Machine - Lungs
7. Cocteau Twins - Treasure
8. Kate Bush - The Kick Inside
9. Katie Melua - Call Off the Search
10. Camille - Le sac des filles
Lisa Gerrard się nie załapała, więc smuteczek. A solowo wybitnie słabo znam. Gdybym nagiął zasady to DCD z Dying Sun byliby gdzieś na 2,3 miejscu.
No i obowiązkowo ranking pań ^^
1. Katie Melua - bez zmian <3
2. Kate Bush - bez zmian <3
3. Lisa Gerrard - bez zmian <3
4. Emilie Simon - nowa <3
5. Tori Amos - już nie <3 ale nadal szanuję jak dzikus
6. Florence Welsh - zawsze ją uwielbiałem, a nowa płyta mnie w tym uczuciu utwierdziła
7. Natalie Imbruglia - największe moje zboczenie. ponoć nowa płyta roxuje
8. Francoise Hardy - nowość na listach oberstowych.
9. Elizabeth Fraser - trochę rzadziej wracam, ale za kilka kawałków kocham.
10. Lana del Rey - a niech będzie. w pełni zasłuży na to miejsce kiedy jej następna płyta okaże się co najmniej tak dobra jak poprzednia.
Dalej (losowo): Sophie Ellis-Bextor (jedna supcio płyta to jednak za mało), Aretha Franklin (część uwielbiam, część średnio trawię), Camille (bo to tylko prosta - ale dość urocza - francuska kobiałka), Gwen Stefani (równy poziom, ale niewiele wybitności), Ann Wilson (za mało znam, właściwie to jedną - czy tam dwie - płytę/płyty), Enya (szanuję po prostu), Brodka (polski rodzynek, ale to nawet nie w przybliżeniu ta klasa)