Jeśli chodzi o sam koncert z Montrealu, to jest to moja ulubiona koncertówka Queen (żeby była jasność: mówię tu o koncertach oficjalnie wydanych, bo tak to choćby Rainbow stawiam wyżej). Zespół chodził jak w zegarku, Freddie nie oszczędzał się - to samo zresztą można powiedzieć o dodanym tu Live Aid; w obu przypadkach występy nie były częścią trasy koncertowej, więc wokalista nie musiał bać się, że jak nadweręży głos, to następnego dnia będzie klapa na scenie. Z Montrealu pochodzi moje ulubione drum (a przede wszystkim timpani
) solo, podczas którego Roger mało nie wywala się na kotły.
Jest tu chyba też moje ulubione, bardzo energiczne wykonanie "Sheer Heart Attack". Wolę też tutejsze, mniej popisowe, mniej techniczne, a bardziej emocjonalne "Somebody to Love" od hołubionego przez większość wykonania z "Live at the Bowl". Jeśli chodzi o setlistę, to ciekawostek się nie znajdzie.
I tak dobrze, że najnowsze wydanie zawiera "Jailhouse Rock" oraz "Flash" i "The Hero" (szkoda, że tylko na CD, ale cóż, siła wyższa).
Że Live Aid jest genialne, to wiadomo, ale jednak jest to tylko składanka największych przebojów. Poza tym stosunkowo dużo dograno w studiu (nie ma DVD np. głośnego sprzężenia zwrotnego Red Special, które zepsuło trochę wykonanie "Crazy Little Thing Called Love"). Niby wydanie Montrealu tez jest złożone z fragmentów dwóch bliźniaczych koncertów i zdaje się, że też dograno coś w studiu, ale jakoś mniej mi to przeszkadza.
Jeszcze pod jednym względem Montreal przebija inne koncertówki - nagrano go na taśmie filmowej i na Blu-ray podniesiono obraz do takiej jakości, że łomatkoicórko! Niby Budapeszt też był na taśmie filmowej, też go odnowiono, ale nie tak! Na "Queen Rock Montral" są tak żywe kolory, tak dobrze teraz widać skrytą w mroku publiczność i szczegóły występu, że naprawdę trudno uwierzyć, iż było to ponad 30 lat temu. Biorąc pod uwagę jeszcze jakość dźwięku, naprawdę można poczuć się jakby się było na tym koncercie, i to nawet nie na widowni, tylko na scenie. Co do jakości Live Aid, to... eee, szkoda gadać.
Zawsze mnie dziwiło, co ta publiczność była taka niemrawa w Montrealu. Występ był genialny i został godnie uwieczniony.